Kiedy zalewa nas niespokojna fala informacji o chaotycznej i karkołomnej próbie zaprowadzenia pokoju na świecie, wrzucam krótką notatkę z letniego sierpniowego dnia roku 2023. Będzie dość niedbale, krótko i zupełnie z dystansem do obecnej sytuacji. Czy dasz sobie chwilę wytchnienia i będziesz w stanie powrócić do takich nazwisk jak Gauguin czy van Gogh? No powiedz, dlaczego nie?
Czy można porzucić wygodne życie i wyobrazić sobie nowe? Dla Paula Gauguina takie wyzwanie było impulsem do całkowitej przemiany. Artysta porzucił giełdę, karierę maklera i stabilność, by oddać się pasji, intuicji i niepokornemu poszukiwaniu. Fascynował go świat „pierwotny”: natura, duchowość i kultura pozaeuropejska – coś, co postrzegał jako antidotum na konsumpcyjny styl życia Zachodu.

Gauguin nigdy nie osiągnął sukcesu finansowego. Prawdę mówiąc, zawsze borykał się z brakiem funduszy. Jako mężczyzna ponosił poważną odpowiedzialność za swoją żonę i dzieci. Pomimo to, w 1882 roku rezygnuje z zawodu maklera. Podejmuje odważną decyzję, że poświęca się sztuce. Pasja tworzenia nie zapewnia jednak spokojnego bytu jemu i jego rodzinie. Wędrują więc z Francji do Kopenhagi, z Kopenhagi do Francji, do Normandii. Potem jego żona wraz z dziećmi wraca znów do Kopenhagi, do krewnych. Później niestety rozstają się, ale do końca życia utrzymują kontakt listowny Tęsknota za autentycznością i sensem skłoniła Gauguina do wyprawy na Martynikę, a przede wszystkim do Tahiti – miejsca, które miało być przestrzenią nowego początku, wolnego od cywilizacyjnych ograniczeń.
Trzy kwestie egzystencjalne - sens życia, cierpienie, przyszłość
Kiedy pomyślę o twórczości skupionej na poszukiwaniu sensu życia, pierwsze co przychodzi mi na myśl to właśnie obraz Paula Gauguina "Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?" Obraz wg wytycznych autora należy czytać od prawej do lewej. Można go czytać jak opowieść o życiu: po prawej niemowlę symbolizuje początek, po lewej – schyłek istnienia, przestrogę i przemijanie, a w centrum – życie, ludzką kondycję i doświadczenie. Całość domyka subtelna obecność transcendencji – postaci bóstwa, którą artysta umiejętnie wplecie w krajobraz emocji i symboli. Malowany był na Tahiti, nie dziwi więc wyspiarska, etnograficzna forma obrazu. Niech jednak nie zmyli nas sielankowy pejzaż i scena rodzajowa obrazu. Za nimi kryje się głęboka symbolika i odniesienia do ważnych życiowych wniosków. Obraz malowany panoramicznie daje nam osobiste doświadczenie przekroju całego życia - jako powolnego procesu, jednocześnie tak intensywnego.
„Jedna rada, nie kopiuj natury, sztuka jest abstrakcją, bierz ją z natury wcześniej marząc i myśl bardziej o tworzeniu niż o efekcie. Jest to jedyny sposób, aby wznieść się do Boga, robiąc to, co zrobił nasz Boski Mistrz, tworząc.”

Czy nie odnosisz czasem wrażenia, że Gauguin w swoich dziełach zaprasza nas do zatrzymania się i spojrzenia na własne życie jak na podróż? Od narodzin, przez codzienność, do kresu – i pytania, które kryją się między tym wszystkim? Spójrzmy tylko na te momenty wyreżyserowane przez Paula w jego dziełach: kobiety siedzące i rozmawiające o aktualnych sprawach. Na ich twarzach nie ma uśmiechu rozchmurzonej Madonny, tylko raczej kaprys odzwierciedlający zadumanie nad bieżącymi sprawami. Pejzaż zawierający wyspiarski, wulkaniczny krajobraz. Prosty i piękny.

Dlaczego warto o tym pamiętać? Bo sztuka - jak i życie - to proces, a nie wyścig – i czasem warto spojrzeć na siebie jak na bohatera wizualnej medytacji, którą zostawił nam Gauguin. Właśnie teraz, kiedy czytasz ten artykuł, trwa Twoje życie. Dzisiaj minąłeś na ulicy sąsiada, znajomego, być może pisałeś z przyjacielem, z którym nie masz czasu wyjść na kawę. Życie, sytuacje, drgania, nieporozumienia, permanentny brak czasu, a może nawet niechęć do wyjścia gdzieś z ludźmi. Lęki, stresy i newsy, których nie lubimy, a które są uzależniające. Dylematy, co zrobić dalej, jakie decyzje podjąć. Wszystko trwa nadal, tak, jak za czasów Paula i Vincenta, którzy przez pewien czas nawet się przyjaźnili. I tak, jak na obrazach Paula tylko pojedyncze sytuacje pozostają w naszej pamięci. Wszystko, dosłownie wszystko podąża naprzód, oprócz nas. Początkowo, owszem żyjemy, ale potem przemijamy, a świat nie ogląda się za siebie. Jesteśmy tylko westchnieniem, ale w przypadku Gauguina jest to głęboki oddech ulgi człowieka odchodzącego z poczuciem spełnienia i sensu życia. Człowieka szczęśliwego.